Gdy nadzieja zmieniła się w żałobę, a żałobę przyćmił strach.
Mieszkaliśmy w kamienicy przy Żurawiej 28, gdy wybuchło
Powstanie Warszawskie. Tego dnia z mamą drylowałyśmy
wiśnie, atata jak zwykle z kanapką w kieszeni poszedł do pracy.
Nigdy już z niej nie wrócił. Ten letni sierpniowy dzień stał się
początkiem apokalipsy, która przetoczyła się nad naszymi gło-
wami. My, zwykli cywile, zapłaciliśmy za nią najwyższą cenę".